wtorek, 28 sierpnia 2012

Historia bestii


- Zacznijmy więc od początku, opowiem wam historię o dziewczynce która stała się potworem i pośmiewiskiem w oczach innych. Więc nazywam się Aoi Sashimi z ukrytej wioski gwiazdy.
- Wioska Gwiazdy? Już słyszałam gdzieś tą nazwę… Nie możliwe!
- Tak nasza wioska jest znana z potwora zwanego…
- Chikuso!- krzyknęła z przerażeniem Tsunade
- Tak! Chikuso został zapieczętowany pierwszy raz w żonie założyciela naszej małej wioski. Później przechodziło to z pokolenia na pokolenie. Jak matka umierała to pieczętowano go w córce itd…
- Czemu w córce?- spytał Kakashi
- Jak już ci dawniej mówiłam Kakashi- san kobiety w naszym klanie posiadają większą ilość chakry niż mężczyźni i oni nie dali by rady zapanować nad Chikuso.
- Ale… ale co jeśli urodzi się chłopiec?- spytała zdezorientowana i  lekko oburzona tym co słyszy Tsunade
- Dla rodziny Sashimi, nie dla kobiet, była to skaza jeśli najpierw urodziły syna. Jeśli się to jednak stało to próbują tyle razy aż im się urodzi dziedziczka Chikuso. No ale moja matka też była pojemnikiem dla Chikuso. Został w niej zapieczętowany jak tradycja mówiła w wieku pięciu lat. Ale niestety moja matka była już wielce osłabiona, więc w czasie porodu zmarła…  To był cios dla wioski, w końcu zmarła a potwór mógł wyjść i zaatakować wioskę a ja byłam za słaba, żeby móc we mnie zapieczętować takiego potwora. Ale nagle stało się coś co jeszcze nigdy się nie wydarzyło. Potwór jakby sam z siebie przeszedł do mego organizmu. Nie wiadomo jak ale nikt się tym przednio nie interesował, w końcu niebezpieczeństwo prysło. Starszyzna zaczęła się jednak martwić o mnie, a raczej o potwora w dniu moich 5 urodzin…
-Kotsu! Rozumiemy, że to twoja jedyna córka, ale pamiętaj, że ma w sobie Chikuso. Musimy go w niej zapieczętować!
- Ale czemu? Przecież  nie robi nic złego jest bezpieczny…- upierał się ojciec
- Na razie, ale niedługo Aoi zacznie chodzić do akademii poznawać wasze techniki, wtedy, na jakieś misji może wyjść z równowagi i potwór opuści jej ciało. Myśl o wiosce! Twoja córka jest dla nas jedynie pojemnikiem na potwora niczym innym, więc wybieraj! Albo zapieczętujemy go w niej dokładnie, albo ją zabijemy!
- Nikt nie wiedział, że to wszystko słyszę, że stoję za drzwiami…- przerwała na chwilę- jako mała dziewczynka ufałam mojemu ojca i wierzyłam, że mnie nie skrzywdzi, więc wierzyłam w każde jego słowo…
- Dobrze! Zgadzam się! Będzie gotowa za pół godziny- odpowiedział smutno
- Dobrze przyprowadź ją tu. My się tym zajmiemy. Mężczyzna wyszedł i zaczął kierować się ku domu gdy zauważył swą córkę na ławce koło Sali
- Kochanie! Co ty tu robisz?- spytał mnie z troską
- Czekałam na ciebie tatusiu. Czy ci państwo  mówili prawdę? Chcą mi zrobić krzywdę- spytałam się go ze łzami w oczach
- Nie kochanie, nie zrobią ci krzywdę. Nie pozwolę im na to. Oni po prostu chcą cie uleczyć. Masz małe problemy zdrowotne to wszystko. Chodźmy- wziął mnie za rękę i wróciliśmy do sali
- Już jesteś?- spytała starsza kobieta w czarno-zielonych fartuchu- Dobrze daj mi ją. Radzę ci wyjdź stąd. Nie jest to widok dla ojca.
- Tatusiu nie zostawiaj mnie!- ale krzyki nie trwały długo bo kobieta uciszyła mnie jednym ruchem ręki. Nie trwało to chwili gdy w Sali słychać było krzyki. Przerażony ojciec wpadł  do sali. Kiedy wszedł stanął jak wryty. Cała starszyzna leżała martwa. Obok nich leżeli cali we krwi, najsilniejsi shinobi wioski. A na łóżku leżałam ja, jego córka z krwią na rękach
-Aoi! Coś ty zrobiła!?- podbiegł do mnie, złapał na ręce i zaczął uciekać do domu
- To nie ja tatusiu! Zobaczyłam ich jak się obudziłam, tak samo krew. Oni chcieli mnie skrzywdzić ! Tatusiu?!- ojciec nagle stanął. Przed nami stała gromada ludzi, gromada to mało powiedziane… przed nami stała całą wioska.
- Kotsu! Oddaj nam ją!- wykrzyknął jakiś mężczyzna
- Dotsuki! To moja córka!
- Zrozum, to nie jest już twoja córka, to potwór zabiła właśnie całą starszyznę i naszych najlepszych shinobi. To potwór a nie człowiek!- wykrzyczała następna kobieta- wiem, że to trudne, ale musimy ją zabić, wtedy potwór i tak już osłabiony zginie wraz z nią, a my będziemy bezpieczni!
- To moja córka do cholery! Nie tkniecie jej- czułam, że słowa ojca nie były już takie pewne
- Kotsu! Twoja żona oddała życie aby chronić tą wioskę, to coś- tu wskazał na mnie- może ją zniszczyć. Ona może cię zabić! Na miłość boską!- ojciec spojrzał na mnie. Z jego oczu zaczęły lecieć łzy. Pocałował mnie w czoło. Postawił na ziemi i odchodząc rzekł
- Wybacz kochanie! Ale jesteś niebezpieczna. Musimy cie zabić dla twego bezpieczeństwa- patrzyłam na niego z łzami i przerażeniem w oczach. Nagle straciłam nad sobą panowanie. Wyszedł ze mnie Chikuso i zaczął mordować i niszczyć wszystko i wszystkich dookoła. Osobę którą zostawił na koniec był mój ojciec. Zabił go, nie ja go zabiłam śmiejąc mu się prosto w twarz…
-Ja nie chciałam… Ja chciałam go powstrzymać, ale byłam jeszcze dzieckiem… Nie byłam wstanie myśleć samodzielnie a co dopiero  oprzeć się potworowi…- przerwała. W jej oczach pojawiły się łzy- cholera znowu płaczę! Wybaczcie!- skarciła się i zaczeła bawić się jednym z płomieni aby się uspokoić- no ale kontynuując…- Kakashi chciał jej przerwać, ze jeśli nie czuje się na siłach to możemy zrobić przerwę. Ale to co usłyszał zrobiło na nim takie wrażenie i rozbudziło w nim złość, że nie mógł nic powiedzieć…
- Jesteś silna- to był on. Po tym jak zniszczyłam swoją wioskę mieszkałam na ulicy. Każdy mnie unikał. To też z przerażenia to też z obrzydzenia, więc pomyślcie, jak się ucieszyłam jak ktoś, nie ktoś jakiś młody Jounin z Wioski Dźwięku się do mnie odezwał. To był…
- Orochimaru- przerwała jej Tsunade
- Tak. Orochimaru
- Jesteś naprawdę silna! Jak ci na imię- jego uśmiech był taki ciepły a oczy spokojne
- Aoi… Aoi Sashimi
- Aoi… Chcesz pójść ze mną?- spytał. Jego głos był taki ciepły i taki opiekuńczy. Podszedł do mnie bliżej tak by spojrzeć mi w oczy. Dał mi duże śliczne jabłko. Ja oczywiście bez żadnego posiłku przez 2 tygodnie rzuciłam się na nie jak oszalałą
- Iść, gdzie?
- Do  domu
- Ale ja nie mam domu- odpowiedziałam ze smutkiem
- Więc ja będę twoim domem… - nagle Kakashi i Tsunade skamienieli słysząc to
- Orochimaru tak powiedział?- spytał zdezorientowany Kakashi
- Hai! Byłam ucieszona słysząc, że ktoś proponuje mi pomoc. Na dodatek czułam, że jest silny… no ale kontynuując
- Czemu?
- Uważam, że jesteś interesującą dziewczynką. Mogę z ciebie zrobić niesamowitego shinobi
- Na… Naprawdę
- Tak. Tylko pod jednym warunkiem…
- Tak…?
- Że będziesz mi bezwarunkowo służyć… i będziesz moim wiernym uczniem…
- Oczywiście… Am…
- Orochimaru- uśmiechnął się do mnie i podał mi rękę
- Dobrze, Orochimaru- sama…
- Od tamtego momentu służyłam mu. Byłam jego bronią. Zapieczętował mnie- tu pokazała pieczęć- i tak przez 17 lat, póki nie dowiedziałam się co tak naprawdę chce ode mnie…
- Co?- spytał Kakashi
- Mocy mego potwora… Dowiedziałam się po tym jak zamordował Sasuke…
- Uchiha Sasuke?!- krzyknął Kakashi przybliżając się do niej- znałaś Sasuke ?
- Oczywiście to on mi powiedział co robi Orochimaru i co chce od niego, że wszyscy wraz z Kabuto zgrywają tylko moich przyjaciół. Pewnie jakby nie on to byłabym teraz wykorzystywana przez niego…- nastała cisza- chcecie coś jeszcze wiedzieć?- Tsunade już chciała wstać, gdy nagle usłyszała głos Kakashiego
- Opowiedz mi o Sasuke…! 

1 komentarz:

  1. WOW . To było genialne ! Myślałam , że się zaraz rozryczę . ; )
    Naprawdę fajne . ; *
    Zapraszam do siebie :
    http://konoha-high-school-live.blogspot.com/
    &
    http://zupelnie-nowy-rozdzial.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń