poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Początek


- No w końcu. Ile można na ciebie czekać?- naskoczyła na niego Anko
- Co ona tu robi?- spytał się oburzony. Nie przepadał za nią. Nie dlatego, że służyła Orochimaru, ale z jej ciągłego wywyższania się. Nie próbował nawet tego ukrywać.
- Przyszłam ci pomóc, Kakashi- odpowiedziała milutko. Nie tajemnicą było, że się w nim podkochiwała.
- Nie potrzebuję twojej pomocy. Tsunade, wiem, że proszę o wiele, ale chciałbym z nią porozmawiać sam.
- Sam? Oszalałeś? Mogę ci się przydać. W końcu też mu służyłam!- wtrąciła Anko
- Po pierwsze, nie mówiłem do ciebie!- spojrzał na nią srogo- po drugie właśnie dlatego nie chcę abyś przy tej rozmowie mi towarzyszyła. Na dodatek nie jest mi potrzebna osoba specjalizująca się tak jak ja w torturach!
- Co?! Uważasz, że tak łatwo ci wszystko wyśpiewa? Czy ty oszalałeś?
- Nie! Tsunade sama albo sam będę ją przesłuchiwał albo będziecie musieli sobie sami radzić- spojrzał na Hokage. Ta jedynie westchnęła i popatrzyła na Anko
- Wybacz Anko, że zawracałam ci głowę, jesteś wolna. A ty Kakashi chodź ze mną. Przetrzymywana jest w izolatce
- W izolatce? Nie wiem czy to było potrzebne- dodał uśmiechając się z satysfakcją gdy Anko udawała się z miną zbitego psa do wyjścia
- No, wiesz, strzeżonego pan Bóg strzeże- nagle przerwała i stanęła na tyle blisko by mogła mu dokładnie spojrzeć w oczy- i ostrzegam cie, Hatake Kakashi, wiem, ze jesteś wspaniałym ninja i cie szanuję, ale ostrzegam, że nie pozwolę byś następnym razem się tak rządził. Rozumiemy się? !
- Hai Tsunade- sama. Proszę o wybaczenie!
- Dobrze już. Chodźmy, pewnie już na nas czeka. Masz jakąś taktykę? Naprawdę uważasz, że nie będzie trzeba użyć siły?
- Taa.. Znaczy mam taką nadzieję przynajmniej… myślę, że mi zaufała, nie wiem czemu, ale myślę, że nie będzie robić żadnych problemów…
- No dobrze. Kaishi zaprowadź nas do niej- odezwała się do mężczyzny chroniącego więzienie, gdy tam w końcu doszli
- Hai! Em… O dziwo była spokojna, jak większość ludzi zamykanych w tej celi, grozi nam, że jak wyjdą, to się z nami policzą, to ta przez cały czas była cicha i posłuszna… Co dziwniejsze na koniec nam jeszcze podziękowała za wszystko- mina mężczyzny mogłaby wyglądać śmiesznie jakby nie powaga sytuacji- proszę to tu- otworzył celę i zostawił ich samych
- Aoi?- spytał cicho Kakashi wchodząc do wnętrza. Było tu jeszcze ciemniej niż w celi w Sunie, może z powodu braku jakiegokolwiek okna
- Kakashi- san? To.. to pan?- spytała nie podnosząc głowy z nad kolan- I jak mniemam Hokage- sama. Arigato !- podziękowała patrząc w stronę Piątej
- Za co mi dziękujesz?- spytała zaskoczona Tsunade nie podchodząc do niej
- Za uratowanie mi życia! Gdyby nie pani, pewnie moje serce nie wytrzymało by długo- odpowiedziała uśmiechając się lekko i z powrotem chowając głowę w kolana. Kakashi nawet nie zauważył kiedy dziewczyna oświetliła to pomieszczenie. Nagle ją zobaczył. Siedziała tam wkulona pod ścianą. Wyglądała tak niewinnie. Podszedł do niej i klęknął tuż przed nią
- To my powinniśmy ci dziękować za uratowanie nam życia- powiedział spokojnym głosem. Dziewczyna podniosła głowę do góry, gdzie napotkała wzrok mężczyzny. Tsunade mogła przysiąść, że zauważyła na jej policzkach niewielkie rumieńce
- Znowu masz zamiar użyć sharinghana?
- Mam nadzieję, że nie będę musiał użyć pełni jego mocy…
- Powiem wam wszystko co chcecie- odpowiedziała chowając głowę w kolana- może będzie po prostu łatwiej jak wam opowiem swoją historię…- Kakashi spojrzał na nią zdziwiony, ale usiadł obok niej i oparł się o ścianie dając jej w ten sposób do zrozumienia, że ją wysłucha. Za jego przykładem poszła Tsunade.
- Zacznijmy więc od samego początku…  

 Nie dziwię się, że Kakaś za nią nie przepada :) 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz