- No w
końcu. Ile można na ciebie czekać?- naskoczyła na niego Anko
- Co ona tu
robi?- spytał się oburzony. Nie przepadał za nią. Nie dlatego, że służyła Orochimaru,
ale z jej ciągłego wywyższania się. Nie próbował nawet tego ukrywać.
- Przyszłam
ci pomóc, Kakashi- odpowiedziała milutko. Nie tajemnicą było, że się w nim
podkochiwała.
- Nie
potrzebuję twojej pomocy. Tsunade, wiem, że proszę o wiele, ale chciałbym z nią
porozmawiać sam.
- Sam? Oszalałeś?
Mogę ci się przydać. W końcu też mu służyłam!- wtrąciła Anko
- Po
pierwsze, nie mówiłem do ciebie!- spojrzał na nią srogo- po drugie właśnie
dlatego nie chcę abyś przy tej rozmowie mi towarzyszyła. Na dodatek nie jest mi
potrzebna osoba specjalizująca się tak jak ja w torturach!
- Co?!
Uważasz, że tak łatwo ci wszystko wyśpiewa? Czy ty oszalałeś?
- Nie!
Tsunade sama albo sam będę ją przesłuchiwał albo będziecie musieli sobie sami
radzić- spojrzał na Hokage. Ta jedynie westchnęła i popatrzyła na Anko
- Wybacz
Anko, że zawracałam ci głowę, jesteś wolna. A ty Kakashi chodź ze mną.
Przetrzymywana jest w izolatce
- W
izolatce? Nie wiem czy to było potrzebne- dodał uśmiechając się z satysfakcją
gdy Anko udawała się z miną zbitego psa do wyjścia
- No, wiesz,
strzeżonego pan Bóg strzeże- nagle przerwała i stanęła na tyle blisko by mogła
mu dokładnie spojrzeć w oczy- i ostrzegam cie, Hatake Kakashi, wiem, ze jesteś
wspaniałym ninja i cie szanuję, ale ostrzegam, że nie pozwolę byś następnym
razem się tak rządził. Rozumiemy się? !
- Hai
Tsunade- sama. Proszę o wybaczenie!
- Dobrze
już. Chodźmy, pewnie już na nas czeka. Masz jakąś taktykę? Naprawdę uważasz, że
nie będzie trzeba użyć siły?
- Taa..
Znaczy mam taką nadzieję przynajmniej… myślę, że mi zaufała, nie wiem czemu,
ale myślę, że nie będzie robić żadnych problemów…
- No dobrze.
Kaishi zaprowadź nas do niej- odezwała się do mężczyzny chroniącego więzienie,
gdy tam w końcu doszli
- Hai! Em… O
dziwo była spokojna, jak większość ludzi zamykanych w tej celi, grozi nam, że
jak wyjdą, to się z nami policzą, to ta przez cały czas była cicha i posłuszna…
Co dziwniejsze na koniec nam jeszcze podziękowała za wszystko- mina mężczyzny
mogłaby wyglądać śmiesznie jakby nie powaga sytuacji- proszę to tu- otworzył
celę i zostawił ich samych
- Aoi?-
spytał cicho Kakashi wchodząc do wnętrza. Było tu jeszcze ciemniej niż w celi w
Sunie, może z powodu braku jakiegokolwiek okna
- Kakashi-
san? To.. to pan?- spytała nie podnosząc głowy z nad kolan- I jak mniemam
Hokage- sama. Arigato !- podziękowała patrząc w stronę Piątej
- Za co mi
dziękujesz?- spytała zaskoczona Tsunade nie podchodząc do niej
- Za uratowanie
mi życia! Gdyby nie pani, pewnie moje serce nie wytrzymało by długo-
odpowiedziała uśmiechając się lekko i z powrotem chowając głowę w kolana.
Kakashi nawet nie zauważył kiedy dziewczyna oświetliła to pomieszczenie. Nagle
ją zobaczył. Siedziała tam wkulona pod ścianą. Wyglądała tak niewinnie. Podszedł
do niej i klęknął tuż przed nią
- To my powinniśmy
ci dziękować za uratowanie nam życia- powiedział spokojnym głosem. Dziewczyna
podniosła głowę do góry, gdzie napotkała wzrok mężczyzny. Tsunade mogła
przysiąść, że zauważyła na jej policzkach niewielkie rumieńce
- Znowu masz
zamiar użyć sharinghana?
- Mam
nadzieję, że nie będę musiał użyć pełni jego mocy…
- Powiem wam
wszystko co chcecie- odpowiedziała chowając głowę w kolana- może będzie po prostu
łatwiej jak wam opowiem swoją historię…- Kakashi spojrzał na nią zdziwiony, ale
usiadł obok niej i oparł się o ścianie dając jej w ten sposób do zrozumienia,
że ją wysłucha. Za jego przykładem poszła Tsunade.
- Zacznijmy
więc od samego początku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz